Artysta znaczy...

piątek, 20 września 2013
To aktualny temat na fejsbukowej Kolażowni, która niedawno przeszła małą metamorfozę - oznacza to powrót do korzeni, czyli gazety, nożyczek i kleju:)
Nie powiem - przyjemne takie ciachanie; jak człowiek tworzy poza domem, nie trzeba zabierać połowy jego zawartości ze sobą, a i czas wykonania kolażu jest znacznie krótszy niż skrapowych dziełek - nie trzeba czekać, aż wyschnie milion warstw:) 
Ze skrapów tak czy inaczej nie zrezygnuję, ale miło od czasu do czasu zrobić coś innego:)

{Artysta znaczy...}

A gdyby ktoś miał ochotę dołączyć do zabawy z kolażowaniem, to zapraszamy do grupy!
Co dwa-trzy tygodnie będą pojawiać się nowe tematy do interpretacji, a raz w miesiącu umawiamy się na cięcie konkretnej gazety - wtedy temat kolażu jest dowolny. We wrześniu tniemy "Twój Styl":)

Pozdrawiam!


Oczko

poniedziałek, 16 września 2013
To tytuł piosenki wrocławskiego zespołu Mikromusic i jednocześnie inspiracja mojego wpisu do albumu wędrownego Trzpiota:


Po raz pierwszy spróbowałam metody transferu druku na farbie akrylowej, której opis umieściła kiedyś Tymonsyl na Collage Caffe: http://collagecaffe.blogspot.com/2011/02/tajemnica-transferow-cz-ii.html

Wciągnęło mnie! Technika jest rewelacyjna, prosta, w miarę szybka, no i ten efekt! Podoba mi się, że litery nie odbijają się idealnie, że tło pozostaje trochę chropowate (może to kwestia braku wprawy - pewnie dałoby się zrolować papier jeszcze dokładniej) i surowe! Na pewno będę jeszcze eksperymentować:)


W swoim wędrasiu Trzpiot poprosiła nas o podzielenie się z nią piosenką - taką, która w jakiś sposób jest dla nas ważna, która wyjątkowo zapadła w pamięć i której pewnie Trzpiot nie zna.
Mam nadzieję, że tej nie słyszała:


 Pozdrawiam jesiennie!

joaleks

Ciągle w ślubnym klimacie

poniedziałek, 9 września 2013

...tym razem już nic dla nas, a dla Agaty i Marcina, którzy w pierwszych dniach września powiedzieli sobie sakramentalne "tak".
Oszczędna i nieskomplikowana kartka - niestety weny nie starczyło na więcej...:)
Bardzo podobają mi się te ślubne sylwetki od "Wycinanki" - kupiłam 2 opakowania i mam w planach wykorzystanie ich w naszym albumie.

piątek, 6 września 2013
{Foto: P. Kwaśny}

Bywa, że zdarzenia, których bardzo się obawiamy, które przeżywamy na długo, zanim nastąpią, przychodzą - i mijają lekko jak chmurka na błękitnym niebie.
Nie wiem, czego przez te długie lata tak się bałam... a może to po prostu był WŁAŚCIWY MOMENT?:)

To był naprawdę piękny dzień - jasny, słoneczny i rześki; swobodny, a jednocześnie pełen wzruszeń.
Niepozorny, zaniedbany kościółek nabrał magii dzięki bieli, świecom, kwiatom i - przede wszystkim - dzięki naszym Najbliższym, którzy wypełnili jego wnętrze.

Wiele elementów zostało przygotowanych ręcznie - suknię szyła moja Mama, bukiet, butonierkę i grzebień do włosów układałam ja, kwiaty do dekoracji Kościoła, sali i stołów przygotowaliśmy razem z Rodzicami, lampiony, rożki z konfetti i inne mniejsze dekoracje robiłyśmy z moją Siostrą i siostrzenicami. Wciąż czekamy na zdjęcia od fotografa - jeśli tylko będzie co pokazać, na pewno wrzucę.

Póki co pomału ogarniam się z zaległości i ręce mnie świerzbią - chodzi mi po głowie jakiś album...

Zdjęcia, prace i teksty publikowane na tym blogu są chronione prawem autorskim. . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Powrót na górę strony