Na szybko / In a hurry

piątek, 30 listopada 2012
Dziś króciutko - dwie szybkie kartki dla dwóch mężczyzn z mojej rodziny.
Kilka razy przekonałam się, że gdy czasu brak, lepiej nie kombinować i pozostać przy czymś prostym:

Today - in a hurry - two cards for two men in my family.
I learned from my own experience that when you don't have much time, keep it simple:



Lejecie dziś wosk?

Asia

Wiktoriańskie pudełeczko / Victorian box

czwartek, 22 listopada 2012
Już wczoraj chciałam łapać za klawiaturę i pisać o tym, jaki totalny brak weny mnie ogarnął. 
Niby nic strasznego, najlepiej po prostu przeczekać, ale kiedy lista kreatywnych rzeczy do zrobienia wydłuża się z każdym dniem, a czasu do Świąt coraz mniej - przestaje być to zabawne. 
A kiedy się spinam, NIC mi nie wychodzi, wszystko krzywe, kolory nie takie, kompozycja za trudna - słowem - czarna rozpacz.
Wyjście jest jedno - zacząć projekt na tyle wcześnie, żeby w razie gorszego dnia móc przełożyć pracę na później. 
Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. 
Nie jest tajemnicą, że systematyczność i planowanie nie należą do moich mocnych stron, ale się staram.
Póki co, jedyną rzeczą nad którą pracuję z wyprzedzeniem jest prezent na wymianę mikołajkową z Koła Gospodyń Miejskich i Podmiejskich - jestem gdzieś w połowie i uznaję to za osobisty sukces;).

Jedną z najnowszych rzeczy, które udało mi się zrobić jest wiktoriańskie pudełeczko na prezent dla koleżanki, która w tym tygodniu obchodzi urodziny. Pudełko razem z zawartością (cudeńkiem wyczarowanym przez Trzpiota, moją blogową /jak i realną/ koleżanką) poleci już dziś na Śląsk.
Spełnienia marzeń, Aniu!



Yesterday I wanted to grab my computer and complain about how miserable I feel due to complete lack of inspiration. You might say - nothing serious. I know that the best solution is simply wait until it comes, but when your to-do-list is very long, and time - short (Christmas in 1 month!:/), it's not funny anymore. 
When I feel under pressure, I back up and my creativity is all gone. I figured out what works for me - start making things in advance. 
Easy to say, but it's no secret that I'm not a great planner. I try hard though. 

As far, the only thing I managed to start in advance is a gift for our local scrapping group - I'm somewhere in the middle with my work and I'm pretty happy about it:).

On the pictures you can see one of my latest works - small, victorian gift box for a friend whose birthday is this Sunday. The box with a small gift will leave my house today and fly to the south of Poland...
Happy birthday, Ania!

Jak ogień i woda / Like water and fire

czwartek, 15 listopada 2012
Moje siostrzenice są różne jak ogień i woda - starsza - Ania jest ostrożniejsza, bardziej emocjonalna i chyba nawet zbyt poważna jak na swój wiek, młodsza - Zofia - nie zna strachu i nie przejmuje się za wiele. 
Jedno mają wspólne - obie są pełne życia, temperamentne, energia je wprost rozpiera, co bezpośrednio przekłada się na relacje między nimi. Są - te relacje - dość burzliwe;)

My nieces are as different as water and fire. The older one - Ania - is more cautious, emotional and maybe a bit too serious for a 5-year old. The younger - Zofia - has no fear and doesn't care too much about anything. They have 1 thing in common - they're both full of life, energy and temper, what make their relation a bit turbulent;)




Uwielbiam to zdjęcie, bo bardzo dobrze oddaje istotę sprawy;). Niby uśmiechnięte, przytulone, ale Zofia już trzyma Anię za włosy, gotowa w każdej chwili pociągnąć, a Ania chwyta Zosię uściskiem trochę jakby zbyt ciasnym...

Śmieszne to wszystko, bo dziewczynki - mimo, że na co dzień niby wojujące - bardzo się wspierają, szczególnie w ciężkich chwilach (np. po wizycie u nielubianego lekarza).
Urocze.

I love this photo, because it pretty much says it all... They're smiling, cuddling each other, but Zofia is already prepared to pull Ania's hair, while Ania's embrace is a little too tight...
It's funny, because all in all the girls support each other in everyday life, especially when difficult time comes (for example, after visiting the doctor they don't like).
Cute.


Perły / Pearls

czwartek, 8 listopada 2012
Jakoś nigdy specjalnie nie przepadałam za perłami.
Nie to, że mi się nie podobały, ale jako wielbicielkę zwierzątek wszelakich (no, może z małymi wyjątkami...) odrzucał mnie fakt, że jakiś mały małż musiał tyle się nagimnastykować i nacierpieć żeby wyprodukować jedną małą perłę. Teraz ten pogląd (jak wiele innych zresztą z wiekiem;)) zrobił się jakby mniej radykalny - coraz bardziej doceniam urodę pereł, to, jak potrafią dodać elegancji najzwyklejszej sukience, nie mówiąc już o tym, że same w sobie są bardzo vintage...

I had never been an enthusiast of pearls. It's not that I didn't like their looks, but as 'almost-all-animals-lover' I hated the thought that some small muscle was suffering in order to create a pearl. Now this opinion (as many others, as I grow older;)) became much less radical - maybe I appreciate more the beauty of pearls, the way they add glamour and elegance to the simplest dress, and - they are so vintage!



Wczoraj znalazłam w szafie sznur sztucznych, ale ładnie wykonanych, ciężkich pereł - nie namyślając się długo chwyciłam za nożyczki, uwolniłam pojedyncze paciorki i połączyłam je z mosiądzem, rzemykiem i koronką:

Yesterday I found in my closet an old strand of pearls - they are fake, but heavy and solid and I like it. I took my scissors, cut them into single beads and joined them with brass chain, lace and leather stripe:


 


 




Dobrego dnia!:)
Have a good day!


Zdjęcia, prace i teksty publikowane na tym blogu są chronione prawem autorskim. . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Powrót na górę strony