Grudniownik 2015

poniedziałek, 30 listopada 2015
Leży zwarty i gotowy już od wielu tygodni...


...i nie mogę uwierzyć, że to już...
Jutro pierwszy grudnia - dla mnie - początek kolęd i zimowo-bożonarodzeniowych piosenek, pierwszych dekoracji domu i myślenia o zakupie choinki w doniczce...
 

Jeszcze w wakacje, przygotowując bazę do tego Grudniownika nie mogłam się doczekać wypełniania go zdjęciami, ozdobami, zapiskami, a teraz... nie mam pojęcia kiedy znajdę na to czas... 
Do tej pory, przez 9 tygodni po porodzie miałam okazję raz (słownie: RAZ) poscrapować, i było to wyzwanie: czasowe i organizacyjne...


Mimo to, będę się starać... może nie na bieżąco, może nie systematycznie, ale... jeśli nie teraz, to kiedy?...

Year-o-graphy

piątek, 27 listopada 2015

year-o-graphy:
1. zapis niezapomnianych chwil i codziennych wspomnień z całego roku
2. dokumentacja prawdziwego życia
(wg Simple Stories)
___________________________________________________________

Pamiętacie kolekcję papierów Year-o-graphy Simple Stories sprzed kilku lat?
Mi spodobała się tak bardzo, że kupiłam po kilka arkuszy każdego wzoru... Zużywam je powoli ale systematycznie - te małe elementy świetnie nadają się np. do kartek, natomiast nie miałam jakoś pomysłu na większe karty do journalingu. 

W końcu zrobiłam mix-mediowy albumik i powpinałam je do środka, z zamysłem stworzenia kolekcji kilkunastu zdjęć z całego roku. 
Odkąd pojawiła się Lucy i widzę w jakim tempie się zmienia dokumentuję każdy nasz dzień... postanowiłam wklejać tu jej fotografie - jedną na każdy miesiąc, razem z opisem etapu, na jakim się znajdujemy...



Najtrudniejszą częścią tego dokumentowania jest robienie notatek... telefon mam pod ręką niemal cały czas - łatwo jest pstryknąć na szybko fotkę; gorzej z notesem i długopisem... bazgrolę jedną ręką (czasem lewą mimo, że oburęczna nie jestem...;)) na czym się da, kiedy karmię albo leżę prawie bez ruchu, żeby jej nie obudzić...
Zapisuję wszystko: począwszy od sylab jakie wyrzuca z siebie Lucy po wykonawców/albumy jakich akurat obsesyjnie słuchamy - nie wiem czy ta wiedza się kiedykolwiek komuś przyda;) ale myślę, że miło będzie za jakiś czas powspominać przy jakiej piosence matka roniła rzewne łzy ze wzruszenia trzymając kilkudniową Lucillę na rękach...:D



Z opóźnieniem...

wtorek, 17 listopada 2015
Czy to wstyd publikować Grudniownik 2014 w...listopadzie 2015?
A niech tam, niech będzie - może pozwoli szybciej wejść w klimat Świąt, grudzień zawsze tak szybko mija...

Wbrew pozorom dziennik powstawał systematycznie, prawie na bieżąco. Brakowało mi jedynie wpisów z kilku dni, a chciałam pokazać całość.


Tematy do wpisów podsuwała Michelle (jej posty z grudnia 2014 można poczytać tutaj). 
Nie trzymałam się jednak ich ściśle; chciałam, żeby mój grudniownik był nie tylko pełen refleksji na temat świąt, oczekiwania, przygotowań, ale także dokumentował istotne dla mnie wydarzenia.

Kupujemy choinkę!
i w Mikołajki ubieramy ją!
A 5.12 grudniowa pozycja obowiązkowa - Festiwal Przedmiotów Artystycznych

9.12 przygotowuję kartki do wysłania

11.12 pisałam o ulubionych książkach i filmach w klimacie Bożego Narodzenia, które odświeżam sobie co roku...
13.12 - warsztaty "Ptasia stołówka", o których pisałam tutaj
 15 i 16.12 Trochę o dekoracjach i świątecznej muzyce, która pobrzmiewa w adwent w naszym domu:
18.12 - wieczór w Operze
20.12 - Jarmark świąteczny!
22.12 - aż tak długo nas nie było... pies znalazł sobie "robotę"...
i wreszcie - wieczór wigilijny! Najbardziej wyjątkowa noc w roku:)


Pamiętam moją wielką frustrację sprzed kilku lat, kiedy pracowałam jeszcze w korporacji - wypełniony grafik, stres, pośpiech - dobijały mnie najbardziej właśnie przed Świętami. Czułam, że to czas, kiedy należy zwolnić, a nie - hamować z piskiem opon dzień przed Wigilią (jeśli udało się wziąć urlop na 24.12), biegać z wywieszonym jęzorem po centrach handlowych w poszukiwaniu prezentów, pakować na ostatnią chwilę torbę podróżną do Rodziców i zapomnieć o tym, że znów nie udało się upiec pierników czy ulepić aniołków z masy solnej;) W 2011 obiecałam sobie, że to się więcej nie powtórzy... Na szczęście moje sprawy zawodowe potoczyły się tak, że udaje mi się tej obietnicy dotrzymać...

Boże Narodzenie - i cały grudzień - są dla mnie czasem wyjątkowym, co roku przeżywam je równie mocno, równie niecierpliwie na nie czekam...
Dzięki grudniownikowi naprawdę lepiej przygotowałam się do tych ostatnich Świąt - zarówno organizacyjnie (plany, listy prezentów, robienie kartek, ich wysyłka w odpowiednim czasie), jak i mentalnie. To codzienne zatrzymanie się na chwilę pozwoliło mi lepiej poczuć klimat Bożego Narodzenia, zastanowić nad tym, co ważne...
I w tym roku będę "pisać" swój grudniownik - przygotowałam już album, gadżety, liczby na poszczególne dni - pozostanie wypełnić go planami, wspomnieniami, zdjęciami...





Malutki jesienny album

wtorek, 3 listopada 2015
Oszczędny, z resztek i ścinków w rozmiarze 10x10 cm czeka na wypełnienie zdjęciami:)










Może z naszego pierwszego wspólnego spaceru z małą L.? :)
Pokażę jak wybiorę, wywołam, powklejam i ozdobię. Pewnie w przyszłym roku;)
Pozdrawiam jesiennie!

Asia/joaleks

P.S: Wygląda na to, że to mój 100-tny post w tym blogu!



Październik w tym roku...

wtorek, 27 października 2015
Jeszcze do niedawna moja tegoroczna jesień wyglądała głównie tak:


Gdyby nie ten klon za oknem, nie wiedziałabym jaka jest pora roku;)
Liczyłam na ciepłą jesień, na spacery z wózkiem, na ostatnie promienie październikowego słońca...
Tymczasem początek miesiąca spędziłam w domu, przy gorących kaloryferach, pijąc herbatę z domowym sokiem z malin, drzemiąc/karmiąc, próbując ogarnąć bałagan i siebie;)

Całe szczęście pogoda trochę się poprawiła i co parę dni udaje nam się wyjść na spacer...
Czasem całym "stadem", czasem same z Lucy:)









Taki jest nasz październik w tym roku...




Ludowy

piątek, 9 października 2015
Do zdjęć tego albumiku podchodziłam cztery razy - za każdym coś było nie tak - a to cienie kładące się na części fotografii, a to ogólnie za ciemne zdjęcia, których nie dało poprawić się w programie do obróbki, coś mi nie stykało z kompozycją... fatum normalnie... Z tych też nie jestem zadowolona, ale... basta, ile można...


Do albumu wkleiłam zdjęcia z naszego pierwszego roku z Ludo:)
Ludek jest jednym z ośmiorga rodzeństwa, które przyszło na świat w Katowicach 3 lutego 2014.
Osiem małych, głodnych kluseczek...




Bardzo lubię przeglądać te zdjęcia - przez ten pierwszy rok niemal nie zauważyliśmy, jak Ludek urósł, jak się zmienił, jak stopniowo wydłużała mu się trąba, jak mężniała sylwetka... W albumie widać:)

Zresztą, całkiem do niedawna był dla nas malutki... dopiero niedawno, kiedy przywieźliśmy Lucynkę do domu, na zasadzie porównania z Kruszynką zauważyliśmy, jak duży i umięśniony jest to pies... :)
Pierwszy dzień po powrocie ze szpitala był trudny - Ludo był bardzo zainteresowany kwilącym becikiem, chciał wąchać, lizać, skakać... niby wiedzieliśmy co robić, jak się zachować, żeby pies zaakceptował nowego członka rodziny, jednak w praktyce okazało się to bardzo trudne! Kiedy człowiek nabuzowany jest hormonami, pełen emocji związanych z pobytem w szpitalu i powrotem do domu, kiedy wszystko w tym domu stoi na głowie, a noworodek trzymany na rękach zaczyna płakać, a w tym samym czasie pies skacze w górę tak, że niemal dosięga mojej twarzy (a do niskich nie należę;)) to zaczyna robić się gorąco... całe szczęście trwało to niedługo, udało nam się jakoś opanować sytuację, choć do końca dnia Ludo patrzył na nas z wielkimi znakami zapytania w czarnych oczach, jakby pytał "Ale o co chodzi??? Kto to i co robi w naszym domu??"...
Teraz, po niemal dwóch tygodniach w domu jest naprawdę dobrze - pies korzysta z faktu, że 7/8 dnia spędzam w łóżku z Maleńką, przytula się do nóg i tak sobie drzemiemy... Na wspólnych spacerach jest grzeczniejszy niż zwykle, trzyma się ładnie powiększonego +1 "stada" i żadne głupoty mu nie w głowie... Widać nie tylko my trochę wydorośleliśmy przez to rodzicielstwo...:)

Lucynka, Lucyś, Cynka...

niedziela, 4 października 2015
Nasza!
Przyszła na świat w bardzo słoneczne wrześniowe popołudnie...
i nagle wszystko nabrało innych barw...


Pomału organizujemy sobie życie na nowo, poznajemy się wzajemnie...
Karmienie, zmiana pieluchy, spanie - tak mijają nam pierwsze dni w domu...


Waterfall folio

niedziela, 20 września 2015
...czyli albumik z odchylanymi "fiszkami" w środku. Mały, a pojemny:)






 Wzór podpatrzony u Cynki {tutaj}, Cynka podpatrzyła u Graphic45:)


Bardzo podoba mi się taka forma albumu - robi się bardzo szybko, nie zajmuje dużo miejsca i świetnie nadaje się do przechowywania kilkunastu zdjęć z jednego wyjazdu, sesji czy imprezy...


Album czeka na wypełnienie zdjęciami, może tymi z ostatnich wakacji...?


Na pewno nie jest to mój ostatni albumik tego typu -  tak mi się spodobał, że mam w planach więcej!:)

Zdjęcia, prace i teksty publikowane na tym blogu są chronione prawem autorskim. . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Powrót na górę strony