Jak jest się w posiadaniu psa, który ma krótką sierść i jest prawie całkowicie pozbawiony tłuszczu, to człowiek nawet do maszyny usiądzie i coś uszyje, byleby mu nie było zimno.
Myśleliśmy, że dotrwamy bez kubraków przynajmniej do pierwszych mrozów, ale gdzie tam! Wystarczy, że jest wilgotno albo pada i ze spaceru nici, bo broda się Ludo trzęsie tak, że żal patrzeć.
{krok spacerowy z ulubionym kółkiem do rzucania}
{do zrobienia "siad" potrzeba przysmaku, stąd ten jęzor na wierzchu :)}
Ubranko jest banalnie proste do uszycia - całość - z wykrojeniem i wykończeniem zabrała mi mniej niż godzinę (a nie oszukujmy się - mistrzem maszyny do szycia to ja nie jestem)!
Zewnętrzna warstwa jest wodoodporna, spód - podszyty mięciutkim polarem. Kubrak mocowany jest na dwie pary rzepów, szybko się zakłada i zdejmuje, pies nie protestuje, naprawdę zdaje egzamin.
Co prawda Ludek został już porównany do Małego Księcia i Hrabiego Drakuli (różne ludzie mają skojarzenia, hehe), ale grunt, że nie marznie.
Urósł nam ten nasz pies. Na początku listopada skończył 9 miesięcy - nie jest już malutkim szczeniaczkiem, zaczyna klarować mu się charakter. Zrobił się jeszcze większą przylepą - najlepiej mu na łóżku, koło któregoś z nas, a najlepiej - obok nas obojga, żeby wszystko mieć pod kontrolą.
Jest najsłodszym psem, jakiego kiedykolwiek znałam; skradł nasze serca i nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się pod tym względem zmienić... Jeszcze trochę i będzie też najbardziej rozpuszczonym psem, jakiego znałam;)