Na balkonie / On my balcony

wtorek, 11 czerwca 2013
Uważam się za wielką szczęściarę dysponując (maleńkim co prawda, ale jednak) balkonem. 
Mieszkamy w centrum Poznania, w pobliżu bardzo ruchliwej ulicy, przy której niestety NIC nie rośnie.
Ale mamy balkon. Balkon, który wychodzi na tzw. podwórze - z trzech stron otoczone kamienicami, wiosną bucha zielenią - mamy tu kilka drzew, starych krzewów (m.in. duże bzy, które wieczorami obłędnie pachną), a tuż przy ziemi rosną wielkie funkie.

 {tak mi się marzy, żeby oświetlić z dołu ten piękny, stary mur...}

Miejsce jest zaciszne i rośliny dość dobrze się tu czują. Każdego roku, jak tylko zima zaczyna odpuszczać, do korytek wsadzam bratki, żonkile, prymulki, a po miesiącu, dwóch - wymieniam je na letnie rośliny.
W tym roku na urodziny dostałam (to już mały zwyczaj - kwiaty balkonowe zamiast ciętych) lantanę, heliotropy, werbenę, szałwię, smagliczkę, euphorbię, dosiałam aksamitek i nasturcji i ...czekam:)


Dalia Melody Dora, o której wspominałam tutaj.
Jest trochę większa, niż oczekiwałam (ma około 80-90cm wysokości), ale bardzo obficie kwitnie. Ma cudowny kolor! Trochę różowy, trochę pomarańczowy...


I w tym roku nie mogło zabraknąć heliotropu - świetnie się rozrasta i pięknie pachnie!
Na jesień spróbuję go wykopać i przezimować.



No i wygląda na to, że mamy lato!:)
Pozdrawiam,

Asia / joaleks

Słowo się rzekło...

środa, 5 czerwca 2013
...i w sierpniu, po 11 latach "znania się", 7 - "bycia razem" i 4 - wspólnego mieszkania bierzemy ślub!
Jak ostatnio usłyszałam, takie związki powinny być uznawane przez zasiedzenie, ale póki co polskie prawo tego nie przewiduje;)

Powoli przyzwyczajam się do tej myśli, choć nie ukrywam - na początku nie było łatwo... Długo nie mogłam sobie wyobrazić siebie na ślubnym, hehe, kobiercu, ale wszystko staje się coraz bardziej realne i - całe szczęście - naturalne; suknia się szyje, obrączki kupione. 
Dość szybko, jak na mnie, zrobiłam zaproszenia. Nie obyło się oczywiście bez popłochu (złośliwość rzeczy martwych - nasza drukarka laserowa rozmazywała cały tusz), ale jak mnie stres przyciśnie, to bardzo ładnie się sprężam i działam szybko i sprawnie.



 {koperty są z szarego papieru, lekko brązowe ze złotym połyskiem, chyba tego nie widać...}


Jestem pozytywnie zaskoczona jakością druku - pożyczyliśmy zwykłą, atramentową drukarkę od znajomych - spisała się bez zarzutu. Druk jest bardzo czarny, wyraźny, bez najmniejszych mazów czy paprochów.
Czyli naprawdę muszę sobie kupić atramentówkę:)

Miłego popołudnia!

Asia / joaleks



Pożeracz dam / Ladies' eater

niedziela, 2 czerwca 2013
Taki sobie kolaż w morskościach (nie mylić z marskością):




Większość użytych grafik pochodzi z Aisling D'Art (duża ryba latająca - nie pamiętam skąd).

Do mojej listy zachciewajek (albo raczej niezbędników) muszę dopisać małą, zgrabną drukareczkę atramentową, co by drukowała w kolorze, bo mam dużą laserową co drukuje li tylko w szarościach, a szkoda...
Zdjęcia, prace i teksty publikowane na tym blogu są chronione prawem autorskim. . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Powrót na górę strony