W ubiegłym roku, gdzieś na granicy między zimą i wiosną udało nam się wybrać w Bieszczady.
Co to był za wyjazd! Niby tylko długi weekend, zaledwie 3 dni, ale wszechobecna cisza i piękno natury sprawiły, że odpoczęliśmy lepiej niż na niejednych wakacjach.
Bardzo często wracam myślami do tych krajobrazów - to dla mnie taki bardziej swojski odpowiednik rajskiej plaży, hamaka pod palmami i błękitnego oceanu;)
Album z tej mini-wyprawy musiał powstać!
{Trzeba było uwiecznić miejsce, gdzie spaliśmy i gdzie podają najlepszą herbatę z miodem i rokitnikiem!}
{Na szlaku przez 6 godzin spotkaliśmy dwie osoby, w tym jedna przebiegła tak szybko, że nie powinna się liczyć;)}
{Odpoczynek na Okrągliku}
{Z radością odnajdujemy pierwsze oznaki wiosny!}

Jeśli czas pozwoli, a pies da się namówić na wyjazd, i tej wiosny pojedziemy.
Żałuję tylko, że do Wetliny mamy aż 723km... nie mogło być choć troszkę bliżej?...:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Komentarze bardzo mile widziane:) Dziękuję!