piątek, 6 września 2013
{Foto: P. Kwaśny}

Bywa, że zdarzenia, których bardzo się obawiamy, które przeżywamy na długo, zanim nastąpią, przychodzą - i mijają lekko jak chmurka na błękitnym niebie.
Nie wiem, czego przez te długie lata tak się bałam... a może to po prostu był WŁAŚCIWY MOMENT?:)

To był naprawdę piękny dzień - jasny, słoneczny i rześki; swobodny, a jednocześnie pełen wzruszeń.
Niepozorny, zaniedbany kościółek nabrał magii dzięki bieli, świecom, kwiatom i - przede wszystkim - dzięki naszym Najbliższym, którzy wypełnili jego wnętrze.

Wiele elementów zostało przygotowanych ręcznie - suknię szyła moja Mama, bukiet, butonierkę i grzebień do włosów układałam ja, kwiaty do dekoracji Kościoła, sali i stołów przygotowaliśmy razem z Rodzicami, lampiony, rożki z konfetti i inne mniejsze dekoracje robiłyśmy z moją Siostrą i siostrzenicami. Wciąż czekamy na zdjęcia od fotografa - jeśli tylko będzie co pokazać, na pewno wrzucę.

Póki co pomału ogarniam się z zaległości i ręce mnie świerzbią - chodzi mi po głowie jakiś album...

1 komentarz:

  1. To naprawdę był piękny dzień. Szkoda, że tak szybko minął.Żebyście całe wspólne życie mieli takie jak ten dzień.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze bardzo mile widziane:) Dziękuję!

Zdjęcia, prace i teksty publikowane na tym blogu są chronione prawem autorskim. . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Powrót na górę strony